NALEŻY WYCIĄGNĄĆ RĘKĘ DO ZGODY
Z początkiem roku 2015 walka wyborcza nabiera kolorów. Po ośmiu latach delegitymizowania Urzędu Prezydenta RP i rządu koalicji PO-PSL, niepodawania ręki przez Kaczyńskiego nikomu z przeciwnego obozu politycznego i samozadowolenia ekipy rządzącej z siebie – która, jak sama twierdziła, nie miała z kim przegrać – wystawienie figurantów w wyścigu do najwyższych urzędów okazało się zabiegiem zwycięskim. Gdy z perspektywy dwóch lat przyglądamy się tej porażce na własne życzenie, nie sposób wyjść z podziwu, jak można było tę rozgrywkę przegrać. Ale to nie jest najgorsza refleksja. Bardziej zatrważający jest fakt, że z tej porażki nie wyciągnięto żadnych wniosków, a obecna polityka opozycji jest tego najlepszym dowodem. Powstało wiele niezależnych opracowań wskazujących na przyczyny tej spektakularnej porażki. Natomiast przegrani sprawiają wrażenie, jakby mieli problem ze zrozumieniem to co się stało.
Zmiana władzy na stricte populistyczną, mimo niezaprzeczalnego sukcesu, jakim było utrzymanie wzrostu gospodarczego Polski i to w czasie wielkiego światowego kryzysu gospodarczego, to ewidentny brak rozmowy ze społeczeństwem. Nikt nie umiał i nawet nie próbował przedstawić społeczeństwu zasady redystrybucji coraz większego PKB, w sposób uwzględniający potrzeby najniżej sytuowanych. Uważano, że prawda sama się obroni, a beneficjenci wzrostu poziomu życia będą co najmniej udawać się w dziękczynnych pielgrzymkach do odpowiadającego za ich szczęście ministra. Tylko ze ten wzrost następował w wymiarze kraju, ale nie wymiarze większości jednostek. Dlaczego zupełnie zignorowano przekaz informacyjny? Wieś, a zwłaszcza ściana wschodnia, to najwięksi beneficjenci wejścia Polski do UE, a jednocześnie najwięksi kontestatorzy obozu rządzącego. Marnym pocieszeniem jest fakt, że łaska Chłopów zapewne i tym razem odwróci się od sprawujących władze bowiem Rolnicy to bardzo roszczeniowa grupa społeczna. Rządzącej koalicji PO-PSL wydawało się, że Chłopi sami zauważą zmiany i korzyści dla nich wynikające. Tymczasem Oni przyjęli to co im oferowano, ale pozostali w kontrze do rządzących, bowiem Ci ostatni nie wzięli pod uwagę zamiłowania Polaków do narzekania i użalania się nad własnym losem, niezależnie od faktycznej sytuacji materialnej. Zatem, pozytywnych działań nie wzmocniono wiedzą, a poziom wykształcenia zwłaszcza w Polsce powiatowej, niestety pozostawia wiele do życzenia. Ten sam problem z informacją dotyczył innych, nisko lub średnio, sytuowanych obywateli, którzy chcieli osiągnąć poziom zamożności obywateli „starej” UE right now. Nikt wówczas nie powiedział im, że nie ma możliwości natychmiastowej zmiany statusu społecznego z grupy niższej do wyższej, ale co gorsza nikt nie pokazał ścieżki awansu społecznego i wiążącej się z tym poprawy sytuacji ekonomicznej. Przyjęto jakże błędną zasadę – dobrze rozwijające się i coraz bogatsze Państwo to zadowolony Obywatel. W rzeczywistości bywa różnie. Bogatsza Polska generowała postawy roszczeniowe niszczące jej siłę i fundamenty rozwoju. W nowej, pisowskiej opowieści Państwo jest bogate, ale wrogie większości obywateli. Jakże tragicznym jest fakt, że PIS wykonując rozdawnictwo na niespotykana skalę robi to pod hasłami budowy dobrego Państwa. Bogate jeszcze Państwo, w swej łaskawości rozdaje pieniądze biednym (choć nie tylko) petentom, dając im namiastkę szczęścia i ułudę przynależności do wyższej, niż dotychczas, klasy społecznej. Pod hasłami walki z elitą (wyzyskiwaczy) niszczy Państwo, podkopując jego fundamenty wzrostu.
Kto tego lata miał możliwość przebywania nad polskim morzem lub w innych letnich ośrodkach turystycznych ten zapewne widział „suwerena”, który dzięki 500+ przyjechał na tzw. wypoczynek. Wyłaniający się obraz społeczeństwa pokazuje skalę zaniechań w procesie kształcenia. Brak kultury osobistej, arogancja, pijaństwo, brak szacunku dla innych w tym dla starszych, nieprzestrzeganie żadnych norm społecznych i zasad współżycia, nietolerancja, cwaniactwo i zwykłe chamstwo okraszone niespotykana agresją słowną i stekiem wulgaryzmów, wandalizm i niszczenie środowiska naturalnego. To prostactwo, którego poziom zdawał się obniżony, wraz z dojściem PIS do władzy okazało swą siłę w sposób zwielokrotniony. Zostało dopuszczone do głosu i nobilitowane w stylu czysto PRL-owskim. Nie ma odpowiedzi na to jak rozwiązać problem, który wydawał się być już rozwiązany, bowiem nie da się zaległości w kształtowaniu kultury społecznej odrobić w krótkim czasie. To rezultat zaniedbań w szkolnictwie i rezygnacji z aktywnej polityki kulturalnej. Deforma szkolnictwa jeszcze pogorszy sytuację. Z całości działań propagandowych i edukacyjnych wyłania się niezwykła perfidia polityki PiS. Polega ona na tym, że buduje on swą siłę polityczną na umacnianiu arogancji prostactwa i głupoty. Zgodnie z tezą Kurskiego, ciemny lud to kupi, więc trzeba zadbać by był jeszcze ciemniejszy, wtedy kupi jeszcze większe głupoty.
Celem głównym programu 500+ było uzależnienie emocjonalne „obdarowanych”, a nie zmniejszenie nierówności społecznych. Ciągłe straszenie wyborców PiS-u, że jeśli nie zagłosuje na PiS to straci 500+ jest wzmacniane przekazem podkorowym umiejętnie realizowanym przez tzw. „media narodowe” czyli tubę propagandową PiS-u. Sprowadza się on do komunikatu „to 500+ wam się nie należy, ale my umiemy zabierać elitom i wam płacić – inni na pewno nie będą tego robić”. Dlatego każde ugrupowanie stające w szranki z PIS nie może się nawet zająknąć, że zamierza poprawić i zracjonalizować ten program, by najbardziej potrzebujący dostali jeszcze więcej, a zamożni mniej. Ponieważ w krótkim czasie nie jesteśmy w stanie podnieść świadomości społeczeństwa (choć należy robić wszystko, by ten poziom podnosić jak najszybciej), należy opracować prosty przekaz walczący z kłamstwem PiS.
Przyjmując do wiadomości stan świadomości i wykształcenia obywateli, musimy nauczyć mówić prawdę o kłamstwach PiS tak, by było to zrozumiałe i oczywiste dla każdego. Jak to zrobić?
Aby na to odpowiedzieć, musimy zrozumieć metodykę zniekształcania rzeczywistości przez PiS. Dlatego najpierw warto spróbować odpowiedzieć sobie na inne, pomocnicze pytania. Dlaczego myśliwy Bronisław Komorowski był suponowany za samo bycie myśliwym a kiler Puszczy Augustowskiej jest bardziej chroniony od rysia, który wypreparowany zdobi skromną stodołę ministra? Jak to jest, że ten sam minister nie ma problemu z ową, zapomnianą w deklaracji majątkowej, wartą miliony stodołą a minister Nowak za niewpisanie w deklarację zegarka wycenionego na 12 tys. zł został rozjechany przez opinie publiczną? Dlaczego IPN ściga, już karnie, bohatera Europy i świata – Lecha Wałęsę, natomiast nic zdrożnego nie widzi w lojalce Wolfganga, ambasadora Polski w RFN, a prywatnie męża Julii Przyłębskiej, i odmawia wszczęcia postępowania? Dlaczego ostatniemu z żyjących Powstańców Warszawskich zabiera się emeryturę, która zapewne zasili kieszeń komunistycznego prokuratora Piotrowicza, który pod ustawę deubekizacyjną nie podlega, sam mieni się obrońcą demokracji i z trybuny Sejmowej woła precz z komuną – czy nikt nie widzi, że woła do siebie samego? Dlaczego po dwóch latach od objęcia władzy można mówić, że niszczycielska wichura na Pomorzu to wina Tuska a sprzeciw wobec tegoż nonsensu nie istnieje? A jak zrozumieć destrukcyjne działania w polskiej armii i rolę w jej upadku Antoniego Macierewicza? Takich pytań o wszelkiej maści Misiewiczów można zadać dziesiątki, setki a może tysiące i……..?
Można zgodnie z chińskim powiedzeniem wyjść nad rzekę i czekać, kiedy wróg spłynie, czyli do momentu, aż PIS sam się wywróci i odda władzę, tylko czy aby na pewno i kiedy? Poza tym, gdy zabraknie środków na źle zrealizowane 500+, to zapewne nasze rodzime biznesy też już będą w upadłości, gospodarka w agonii, o służbie zdrowia i szkolnictwie nie wspominając. Marginalizacja w świecie jest tak olbrzymia, że powrót na ścieżkę wzrostu i uznania swojej podmiotowości wśród światowej opinii publicznej zajmie całe dekady. Sprawy zaszły za daleko, korupcja polityczna jest przeolbrzymia, a ogromna ilość ludzi aparatu PIS uwłaszczyła się na majątku skarbu Państwa. Dlatego obecnie sprawujący władze musza mieć świadomość, że nie będzie drugiej grubej kreski, a wszystkie winy zostaną rozliczone. Zostaje więc im hasło – po nas choćby potop. Trudno zatem liczyć na to, iż PIS się cofnie dla dobra kraju tak jak zrobiła to PZPR w 1989 roku. Zatem wariant „im gorzej tym lepiej” należy odrzucić, nie zaprzestając jednak stosować wszystkich możliwych nacisków na, ustawicznie łamiącą nasze podstawowe prawa obywatelskie urągające cywilizowanym demokracjom, władzę ustawodawczą i wykonawczą.
Cóż zatem innego można zrobić? Co w społeczeństwie wzbudza odruchy wspólnoty i poczucie jedności – oprócz wojny. Co najbardziej przemawia do ludzi, co ich denerwuje, co porusza? Czego najbardziej oczekują, czego im brak? Na te właśnie pytania trzeba udzielić odpowiedzi na poziomie ogólnym, za którymi pójdą programy ugrupowań chcących zmierzyć się w walce wyborczej.
Trzeba zdecydowanie odrzucić agresje i negacje jako jedyną metodę sporu. Trzeba przypomnieć sobie własne słowa, gdy mówiliśmy, iż nie wszystko co robili poprzednicy jest złe i że nie trzeba wywracać wszystkiego do góry nogami i zaczynać od początku, a mówiliśmy to wtedy, gdy PIS po objęciu władzy robił przegląd prowadzonych przez poprzedników działań, wyrzucając całość do kosza lub przynajmniej tak twierdził na użytek własnych wyborców. Dziś trzeba powiedzieć, że nie wszystko co robi PIS jest złe, że są pozytywne rozwiązania które należy kontynuować i udoskonalać. Do tych należy zaliczyć program 500+. Sprawy Trybunału Konstytucyjnego i w ogóle sądów są dla mas niezrozumiałe, za to doskonale wiedzą, jak zmienia się cenami masła czy energii elektrycznej. Suweren bardzo nie lubi Misiewiczów i Sadurskich zarabiających nie wiedzieć za co po 90 tys. zł miesięcznie. Spóźniony o 20 min Autosan to miara nieudolności, a w wymiarze osobistym likwidacja miejsc pracy. Ceny zawsze w PRL były podstawą wybuchu protestów. Skoro nasza mentalność niewiele się zmieniła, to czemu tym razem nie ma być tak samo. To że Państwo w ciągu roku zwiększyło swoje zadłużenie o niemal 100 mld zł, też nie przemawia do „kowalskiego”, ale jeśli się dowie, że przy 4% inflacji dziś już nie dostaje 500 zł, ale 480 zł – zrobi na nim wrażenie. Podobnie rzecz się ma z nierewaloryzowanymi wynagrodzeniami postawionymi w kontrze do wysokich, znowu podwyższonych płac Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Wydaje się, że jest możliwość, że jest miejsce i jest potrzeba powstania nowej formacji, która odrzuci walkę dwóch obozów jako siły napędzającej do trwania jednych i drugich. Czas złamać tę dwubiegunowość żywiącą się wzajemna agresją. Sytuacja w Polsce jest bardzo dynamiczna, a podział biegnie już nie tylko geograficznie poprzez regiony kraju, ale również wzdłuż i w poprzek zasiadającej do stołu rodziny. My i Oni. I nic po środku, nic co łączy. Wszystko dzieli. Tu należy odróżnić zwykłych ludzi, wyborców tej czy innej opcji politycznej od ich aktywistów partyjnych. Czy zauważacie, że notable partyjni przed kamerami telewizyjnymi skaczą sobie do oczu, a później razem idą na piwo, my zaś napuszczeni na siebie, wobec kamer jesteśmy zgodni, a na osobności pozwalamy sobie na ostre starcia, a anonimowość w sieci wyzwala z nas najgorszy język. Tak, świadomie i celowo konfliktują nas, ustawiają przeciw sobie i idzie im to bardzo dobrze. Dlatego od tego trzeba zacząć i to tu trzeba znaleźć język porozumienia i wyjścia ponad podziały. Oczywiście to nie takie łatwe i może wręcz przez wiele osób z opozycji nie do zaakceptowania, jednakże innej drogi do zasypania podziałów nie widać. Tylko uznanie praw pomijanych w podziale dochodu narodowego grup społecznych stanowić może podstawę zgody narodowej. To wymagać będzie dojrzałości od obecnej opozycji, od PO i N., które muszą zgodzić się na zejście ze sceny albo przynajmniej nie robienie scen i ustąpienie miejsca nowym, zupełnie nowym osobom, które pozbawione będą żądzy krwi i odwetu (nie mylić ze sprawiedliwością). Ostatnie protesty w obronie sądów które miały miejsce w całej Polsce oraz doświadczenia klęski żywiołowej na Pomorzu pokazały, że wśród nas jest mnóstwo bardzo pozytywnych osób mających szacunek w swoich lokalnych społecznościach, potrafiących działać dla dobra ogółu bez barw partyjnych. Opozycja parlamentarna natomiast musi pogodzić się z faktem, że nie da się walczyć i z PIS, i z opozycją pozaparlamentarną, mającą coraz większą akceptację społeczną.
Przypomnijmy sobie 1981 rok i 1989, gdy różne grupy społeczne znalazły wspólny język. Wiem, że PIS kwestionuje tamten sukces, ale dziś, będąc w podobnej sytuacji, musimy skorzystać z tamtego doświadczenia, choć świat jest zupełnie inny, choć społeczeństwo przeszło olbrzymie zmiany, a wiele grup zawodowych po prostu znikło. Zanikła też polska Inteligencja zdolna, nawet w najmroczniejszych czasach komunizmu, wskazywać drogę ku wolności, ku pojednaniu. Dziś brakuje nam autorytetów tamtych czasów. Ci starzy odeszli, a nowi nie pojawili się. Ci co pozostali – zostali zdeprecjonowani. Straty w kulturze to pierwsza oznaka upadku Państwa. Dlatego tym mocniej trzeba dążyć do pojednania na poziomie obywateli uznając, że niewłaściwe zachowanie, części z przebywających w wakacyjnych nadmorskich kurortach, nie do końca jest winą ich samych.
Należy wyciągnąć rękę do zgody.
Autor jednoczesne nie wyklucza, iż gorąca jesień 2017 może przynieść zaskakujące, trudne do przewidzenia rozwiązania. Dalszy ciąg walki o Sądy, przewidywany chaos w szkolnictwie połączony ze zwolnieniami tysięcy nauczycieli, walka o wolne media a zwłaszcza prace nad ograniczeniem dostępu do Internetu mogą spowodować upadek rządu PIS co i tak nie zmieni faktu, ze wyborcy tej partii politycznej nie znikną i tym bardziej trzeba się na nich otworzyć zapewniając sprawiedliwy udział w podziale PKB i możliwość stałego awansu społecznego w tym materialnego.