MUR
Co trzeba zrobić aby zbudować mur? Ale nie jakiś tam zwykły mur, ale taki który podzieli naród. Sposobów jak się okazuje jest kilka.
Byliśmy niedawno w Berlinie. Pierwszy raz po równo 30 latach. Ostatnie fotografie mamy od strony Berlina zachodniego z kolorowym od graffiti murem przecinającym ulice w poprzek i opuszczonym ponurym gmachem Reichstagu.
Zwiedzamy. Podziwiamy oszałamiające budynki najwybitniejszych architektów na świecie: Renzo Piano i Richard Rogers, Frank Gehry, Aldo Rossi, Libeskind i Pei. Budynki, które zatarły ślad po wyrwie jaką zostawiły zburzone mury i pas ziemi niczyjej pomiędzy nimi. Zadbano aby blizna była zamazana jak najstaranniej. Ale ta blizna utrwaliła się gdzie indziej. Jeszcze gdzieniegdzie dla pamięci kamienna linia przypomina o podziale. Podziale za krzywdy jakich doznał cały świat za sprawą jednego szaleńca. Małego potwora, który ogłupił wrzaskiem prawie cały naród i pchnął go w potworności wojny. Przegrał. Przegrali oni wszyscy i na ponad 44 lata zostali podzieleni. Czyżby na lepszych i gorszych? A to miasto na prawie 30 lat przecięto betonową wstęgą. Obrzydliwą czterometrowej wysokości szarą ścianą. Ci od strony zachodniej zaczęli ją malować, żeby chociaż ją oswoić, a może ośmieszyć. Ci od wschodniej nie mogli się nawet zbliżyć. Obrońcy nowego ładu mieli sprawne karabiny maszynowe wycelowane w chętnych do opuszczenia tej krainy powszechnej równości. I rana się powiększała.

Fragmenty muru berlińskiego
Dzisiaj mimo, iż granic i murów już nie ma od 28 lat, podział w ludziach został. Blizna daje znać o sobie – boli. Jakiś żal jednych do drugich, smutek straconego czasu. Zadra i ocenianie, kto powinien być winien za ten podział, ci z lewej czy ci z prawej. Nie ma winnych, sami sobie to zrobili. Poszli ślepo za potworem; nie patrząc ani dookoła, ani w przyszłość. Miraż roztoczony przed ich zamkniętymi oczami ogłupił miliony.
Czyż nie przeżywamy tego teraz my, Polacy?
Jeden cyniczny szaleniec kierując bandą podobnych do tamtych akolitów, ogłupia naród. Wykrzykuje kłamstwa przy każdej okazji. Oszukuje i kupuje ich mirażami. Idą na ślepo, wierzą w bzdury i nie widzą, że budują mur. Wcale nie kopią rowów, takie można łatwo zasypać, albo przynajmniej przerzucić kładkę. Zaczęli już budować mur, który nawet jeżeli kiedyś uda się zburzyć będzie tkwił w historii, mentalności, nawet wierze. Brniemy w otchłań z której będzie trudno wyjść wogóle.
Są tacy. którzy świadomi tego stanu próbują protestować. Ale ich krzyk, jest poniesiony fałszywym przekazem posłusznych szczekaczek, jako zdrada. Białe kwiaty wystawione jak białe flagi, są określane jako wyraz nienawiści, a nie pokoju. Wyciągnięte ręce są odrzucane. Obrzydliwym językiem szyderstw i obrażania uczy się podziału.
Niegdysiejsi bohaterowie rewolucji nie mając wyjścia próbują obudzić śpiących w oparach kłamstw. Są za to szykanowani i wyszydzani. A przecież jeszcze nie tak dawno, gdy tamten mur był mozolnie rozbijany młotkami, byli noszeni na rękach przez tych samych, którzy dzisiaj im plują w twarz.
Tak, to się dzieje naprawdę, tu i teraz.
Co się stało? Kto nam wytyczył ten podział? Kto namawia do nienawiści wzajemnej i za co?
Nie prowadziliśmy wojen, nie zabijaliśmy masowo niewinnych ludzi aby ponieść za to karę. Wyznaczyliśmy sobie samym karę? Kuriozalny masochizm. A może jednak jest znów ten jeden, który wrzaskiem ciągnie do siebie ćmy, które potem nocą znaczą drzwi tym, którzy się sprzeciwiają.