BREXIT TO ZAGROŻENIE ALE I WIELKA SZANSA DLA POLSKI
Na Brexicie możemy zyskać lub stracić. To zagranie pokerowe bogatych i nie musi im się udać. Poniżej wyjaśniam, dlaczego. UE to porozumienie polityczne i gospodarcze. W pierwszym etapie powstawania UE, był to związek pomiędzy krajami o zbliżonym poziomie rozwoju. Dlatego też wpłaty do wspólnej kasy były dla wszystkich korzystne, a unifikacja systemów prawnych i likwidacja barier w handlu przyspieszała rozwój gospodarczy. Wraz z przystąpieniem dużej grupy krajów biedniejszych, zmieniła się nieco istota i cel wpłat. Kraje bogatsze płacą za dostęp do rynków krajów biedniejszych. Jest to transakcja obustronnie korzystna, bo sprzyja wyrównaniu poziomów, wzrostowi rynku i przystosowanie do wymogów technologii.
Kampania propagandowa zachęcająca do wyjścia starała się przedstawić Brexit jako przekonanie obywateli Królestwa o negatywnym wpływie UE na demokrację. W rzeczywistości Brexit to strategia gospodarcza, której istotą jest utrzymanie dostępu do rynku zbytu towarów i usług bez konieczności płacenie za ten dostęp. Brexit został wymyślony i spopularyzowany przez polityków i biznes finansowy Wielkiej Brytanii. W propagandzie wykorzystano dezinformację, nacjonalizm i egoizm. Doskonale wiemy, że przekonano obywateli Wielkiej Brytanii, że można bezkarnie zablokować biedniejszym narodom dostęp do brytyjskiego rynku pracy, ale zachować dostęp do rynku zbytu krajów biedniejszych, bez ponoszenia obecnych kosztów tego dostępu. Jeśli im na to pozwolimy, to zachęcimy pozostałych bogatych członków UE do systemowego działania w tym kierunku.
Brexit to cichy, ale dość czytelny szantaż. Jeśli nie zgodzimy się na obniżenie opłat za dostęp do naszych rynków, to grożą nam powstaniem nowej UE bez nas, a nas pozostawią na łasce Rosji. Krótkowzroczna to kalkulacja, bo nieuchronnie doprowadzi do marginalizacji Europy w procesie globalizacji. Paradoksalnie, jeśli kraje Zachodniej Europy będą kontynuować właśnie rozpoczęty kurs, to stracą na tym znacznie więcej niż Europa Centralna. Zarówno gospodarczo jak i politycznie. Jeśli się ugniemy – stracimy. Aby wyjść z pułapki – musimy zaproponować scenariusz pozytywny. Przede wszystkim od Polski zależy, czy kraje Europy Centralnej stawią skutecznie opór tej presji. Z tego też powodu Polska powinna zmienić politykę wobec Wlk. Brytanii. Będąc w UE mamy mocną kartę przetargową i możemy chronić interesy naszych obywateli, ale tylko wtedy, gdy wykorzystamy wspaniałe relacje gospodarcze z Niemcami.
Czy mamy dostatecznie mądrą klasę polityczną, by zrezygnowała z bezsensownej walki z demokracją i zajęła się intensywniej ogólnonarodowym interesem?
Odpowiedź nie jest prosta. Obecna walka z demokracją wynika z przekonania, że mniej demokratyczny ustrój pozwoli na sprawniejsze zarządzanie gospodarką i przyspieszenie wzrostu. Jest to przekonanie populistyczne, które jest sprawdzane – ciągle i wszędzie – z wynikiem negatywnym. To przejaw prawdy, że mądrość zbiorowa zawsze przegrywa ze zbiorową niekompetencją. Polska klasa polityczna to rewolucjoniści, którzy mają bardzo nikłe kompetencje ekonomiczne. W związku z tym lekceważą długofalowe znaczenie makroekonomiczne dostępu do dużego rynku zbytu UE. Nie rozumieją, że ściślejsza, równoprawna i sprawiedliwa integracja jest przede wszystkim w interesie państw małych i biedniejszych. Nie potrafią w związku z tym zaprojektować takiej formy integracji UE, w której ograniczy się antyinnowacyjną presję wielkich międzynarodowych koncernów, a wesprze współpracę pomiędzy małymi i średnimi firmami całej Europy. Ale mamy szanse, bo europejskie koncerny przegrały konkurencję światową właśnie dlatego, że nie były w stanie stawić oporu koncernom amerykańskim i japońskim, lepiej wspieranym przez swoje rządy.
Dlatego teraz w interesie całej Europy jest integracja w imieniu i interesie MŚP. Brak Wielkiej Brytanii może proces ułatwić, bo jej wyjście to również osłabienie biznesu anglosaskiego w UE.